Wczoraj, niezniechęceni szarością i wiszącymi nad nami jak miecz Damoklesa chmurami niechybnie zwiastującymi wieczorne burze, wybraliśmy się na wycieczkę po drodze przekraczając granicę. Co prawda była to jedynie granica województw mazowieckiego i podlaskiego, ale my bardzo lubimy przekraczać wszelkie granice :)
Najpierw, po stronie mazowieckiej odwiedziliśmy Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince. Co prawda, z budynków obozowych nie przetrwało nic, prócz dołów i fundamentów, lecz samo przebywanie i stąpanie po ziemi na której została przelana krew setek tysięcy ludzi, których jedyną winą wobec ich oprawców była niewłaściwa przynależność etniczna i światopoglądowa dało nam wiele do myślenia. Często nikt nie zastanawia się nad prostym faktem, że mamy to co mamy, i że jesteśmy wolni. Wolność i życie bierzemy za pewnik. Ci ludzie nie mieli takiego komfortu. Stracili cały swój dobytek w mgnieniu oka, stracili rodziny i przyjaciół. Następnie zostali wyjątkowo bestialsko zamordowani w miejscu które uprawiało śmierć na skalę przemysłową w wyjątkowo usystematyzowany i zorganizowany do ostatniego szczegółu sposób. Każdy, kto narzeka na to, co ma, powinien choć raz odwiedzić to miejsce, żeby naprawdę docenić to, ile ma.
|
Treblinka I, II |
|
Brukowana droga w lesie |
|
Tablica informacyjna |
|
Symboliczne tory |
|
Symboliczne tory i kamienie wyznaczające granicę obozu |
|
Kamienny cmentarz, z jedynym imiennym upamiętnieniem |
|
Symboliczne miejsce spalania ofiar |
Pomnik upamiętniający miejsce, w którym rozstrzeliwano więźniów obozu pracy, głównie Polaków.
Następnie przekroczyliśmy granicę i wybraliśmy się na Podlasie. Odwiedziliśmy urokliwe miejsce - Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu. O dziwo, gdy tylko przekroczyliśmy próg bramy, zza chmur wyszło piękne słoneczko, jakby było świadome faktu, że takie plenery o wiele piękniej prezentują się w jego blasku. Dodatkowo, jak urodzeni farciarze, byliśmy oprowadzeni przez dwoje przemiłych i elokwentnych przewodników na 'prywatnym' pokazie. Opowiedzieli nam oni ze szczegółami o eksponatach i chatach, dworkach i pałacu znajdujących się na terenie muzeum.
Zapadły nam w pamięć trzy rzeczy: Mnie (J) jako fana motoryzacji we wszelkim wydaniu urzekła ekspozycja historycznych ciągników i lokomobil. Dodatkowo, pan przewodnik opowiadał o nich z taką pasją i zacięciem, że aż chciało się dosiąść jednego z tych jakże wolnych, lecz bardzo dostojnych pojazdów.
E, jako kobieta będąca z zamiłowania księżniczką została 'kupiona' przez dworskie i pałacowe wnętrza. Doszliśmy oboje do wniosku, że bardzo chętnie zostalibyśmy parą hrabiowską, lub chociaż drobnoszlachecką.
Trzecią rzeczą, która urzekła nas oboje, był wybieg dla pawi indyjskich. Owszem, pawie widzieliśmy nie raz i nie dwa, ale TAKICH jeszcze nigdy! Jeden z kogutów przez kilkanaście minut trzymał swój przepiękny i jakże symetryczny ogon w górze prężąc się i emablując liczne partnerki przechadzające się po wybiegu.
Bardzo polecamy to miejsce na choćby miły spacer, bo naprawdę można się tam zrelaksować. Atmosfera, otwartość pracowników i duża dawka historii spowodują, że na pewno to miejsce zapadnie wam w pamięć.
|
Paw miał nas w ;) |
|
ale i pokazał się z drugiej strony ;) |
|
Matka prać! |
|
Wnętrze bogatej chaty |
|
Pisanki |